Wybrałem się więc obejrzeć te Kolorowe Jeziorka.
– Tam dużo chodzenia nie ma – zapewniała mnie gosposia – wszystko w jednym miejscu.
Takie bajora z kolorową wodą. Do jednego trzeba kilka metrów w górę podejść, ale to niedużo.
Przekonała mnie.
Kolorowe Jeziorka znajdują się w obrębie miejscowości Wieściszowice w woj. dolnośląskim gm. Marciszów.
Są to małe akweny wodne powstałe w miejscu gdzie kiedyś wydobywano piryt.
Ja zmierzałem tam od strony Czarnowa, czyli przeciwległego kierunku.
Jednak bezpośredniego przejazdu od Czarnowa nie ma. Jeżeli wybierzecie się w te strony pieszo to oczywiście szlakami spokojnie przejdziecie z Czarnowa do Rędzin i Wieściszowic.
Samochodem trzeba jechać do Pisarzowic i stamtąd już kręta górska droga z ładnym równym asfaltem zaprowadzi Was prosto w objęcia Wieściszowic.
Po drodze trzeba jeszcze przejechać przez Rędziny.



Zjeżdżając ostro z przełęczy po lewej stronie miniemy miejsce na zdjęciu poniżej.


– Mała ta trasa – pomyślałem oglądając treść ulotki. W pamięci brzęczały mi słowa gosposi, że wszystko jest pod ręką.
Na ulotce też było, nawet w garści.
– Jak będzie mało to polezę na tę górę narysowaną na końcu szlaku na ulotce – zadecydowałem nie wiedząc co czynię w tej chwili.
Powiem Wam jedno – nie słuchajcie więcej gosposi.
Na wyprawę zabrałem się z niczym. Zawsze targam plecak z jedzeniem i wodą mineralną, jakimś zapasowym okryciem itd. itp. Tutaj po co brać skoro wyprawa na chwilę? Czyli wybrałem się bez plecaka i co najgorsze wody mineralnej.
Ale o tym potem.
Teraz wchodzimy na teren jeziorek.
Mijamy stosowne informacje .
I kolejne informacje mijamy, oczywiście po zapoznaniu się z ich treścią.
Po wejściu na „szlak jeziorek” pierwsze co spotykamy po lewej stronie to piękny widok w dół,
a tam pierwsze jeziorko czyli „Żółty Stawek”.
Rzeczywiście akwen niewielki, może 20 metrów przekątnej.

Umiejscowiony w dole po wyrobisku.
Poniżej na zdjęciu panoramicznym widać całość łącznie z drugim jeziorkiem zwanym Purpurowym.
Można tam zejść, można dojść do wody, można wejść na skałki. Uważajcie na skałkach, są niezabezpieczone i po szybkim, z rozpędu, wejściu pod górę może was zaskoczyć ostra krawędź w dół, przepaść.
Osobiście odradzam wchodzenie na te skałki, zwłaszcza z dziećmi!!



Zejście do jeziorek. Po prawej stronie mamy teren spacerowy.




Jeziorko Purpurowe.
Niestety podczas mojej wizyty nie było purpurowe. Na szczęście okazało się, że jeziorko zbladło nie na mój widok, a z przyczyn naturalnych. Jego kolor zależy od wielu czynników w tym czynników atmosferycznych.
Na zdjęciu poniżej dzięki obecności turystów możecie zobaczyć perspektywę i wyobrazić sobie rozmiar jeziorka.

Na chwilę wychodzimy z terenu tych dwóch jeziorek.
Czyli opuszczamy Żółte i Purpurowe i przy gastronomii zakręcamy w prawo. Mijamy w dole pozostałości po jakichś zabudowaniach. Informacji brak o ich pochodzeniu, jednak można się domyślać, że to ruiny poprzemysłowe z okresu wydobycia.

I tutaj popełniłem błąd turystyczny.
Nie trzymałem się mapki tylko poszedłem tam za barierki drogą w głąb lasu.
I tak sobie idziemy i idziemy i nic tam ciekawego nie ma.
Zaraz, zaraz – powie ktoś – jak to nic ciekawego nie ma w lesie? Oczywiście, że jest. Znalazłem kilka wielkich mrowisk.
Jedno było przy samej drodze.

Krople żywicy wisiały nad wejściem do mrowiska…

Kilka metrów od drogi było większe o wysokości ok 1,5 metra.


Po obejrzeniu mrowisk gdy już wiedziałem, że nie jestem na właściwym szlaku postanowiłem zawrócić do jeziorek.
Ku następnym jeziorkom zgodnie z ulotką prowadzi szlak, po lewej stronie mijamy wyrobisko z Żółtym i Purpurowym jeziorkiem. Zabezpieczonym szlakiem idziemy dziwną leśną dróżka. Cały czas pod górę. Na ulotce wygląda to ładnie, tylko kilkaset metrów, ale w rzeczywistości jest chyba dalej.
No i ciągle pod górę i pod górę…..
Za naszymi plecami w dole ostatni widok na Purpurowe Jeziorko.
I przez las, cały czas takim szlakiem. I wciąż pod górkę.
I dalej pod górę.
Dochodzimy do dawnych sztolni.
Tutaj wiele nie zobaczymy, albowiem wszystkie te pozostałości po sztolniach zostały przysypane i od wewnątrz zakratowane aby tam nie wchodzić.
Obecnie są siedliskami nietoperzy więc jakoś nie zmartwił mnie brak możliwości wchodzenia do wnętrza.
Ale, gdy już wyjdziemy z obszaru sztolniowego za następnym pagóreczkiem czeka na nas nagroda.
Ten widok jest piękny.
To Błękitne Jeziorko. Podczas mojej tam obecności kolor wody nie był błękitny, a bardziej lazurowy.
W zależności od pogody i innych uwarunkowań przybiera barwę błękitną.
Z opowiadań gosposi wynikało, że jeszcze w latach 80- tych kto chciał mógł się kąpać w tym jeziorku.
Nie zaobserwowano żadnych efektów ubocznych.


Aby dostać się do kolejnego stawku nazywanego raz Zielonym, a raz Czarny Stawkiem, trzeba przejść po tym drewnianym trapie (na zdjęciu u góry) i wleźć stromym zboczem po prawej stronie jeziorka (zdjęcie poniżej).
Widząc takie wezwanie wiele osób rezygnuje ze wspinaczki tym bardziej, że szlak nie jest tam wyraźnie wyznaczony i praktycznie idzie się „na czuja” byle w górę i byle w prawo.
Może dlatego właśnie gosposia twierdziła, że wszystko jest w jednym miejscu bo tam już nie zaglądała?
to znajdziecie się na wygodnej drodze używanej przez leśników. Twardej, ubitej i przestronnej.
Tutaj w słońcu można trochę odpocząć, jak kto zgłodnieje (np. ja bo przecież plecaka z zaopatrzeniem nie zabrałem) to można posilić się malinami.

Uważajcie jednak na żmije. Pełno ich tutaj.
Ta akurat miała co jeść. Nie wiem czy nadmiar jej nie zaszkodził.
Wziąłem przykład ze żmii.
Posiliłem się malinami, przestałem złorzeczyć na brak zaopatrzenia bo malin było pełno i zaspokoiły one moje pragnienie. Doszedłem do miejsca gdzie ma znajdować się Zielony Stawek, inaczej nazywany Czarnym Stawkiem.
Zgodnie z tym co piszą w informacjach stawek o tej porze roku był wyschnięty i nawet mu zdjęcia nie zrobiłem,
a właściwie temu zagłębieniu. Na wszelki wypadek utrwaliłem taką oto informację (zdjęcie poniżej).

Tak zakończyło się zwiedzanie Kolorowych Jeziorek.
Na końcu szlaku, niedaleko bo przecież tylko 1km, Wielka Kopa – czwarty pod względem wielkości szczyt w Rudawach Janowickich.
Dalej idę.
I ciągle pod górę i pod górę.

Nie powinienem być zaskoczony bo to góra. Ale czy tam do szczytu było 1 km?
Tu bym się sprzeczał.
Aż doszedłem do tego miejsca. Tam na końcu ścieżki jest skałka, za którą jest przepaść.

Tu napotkałem innych wędrowców dzięki czemu mam zdjęcie w tym miejscu.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to nie jest szczyt Wielkiej Kopy.
Do szczytu było jeszcze kilkadziesiąt metrów.

Na szczycie jest oznakowanie i informacja, obok po prawej stronie jest skałka, jednak z tego miejsca nie ma takiego widoku jak kilka metrów wcześniej. Drzewa wszystko zasłaniają.
Do 1945r. na szczycie była 15 metrowa drewniana wieża widokowa, po której nie ma śladu.
Obecnie istnieją plany odbudowy wieży widokowej. Trzymam kciuki za realizację.
Zrobiłem sobie zdjęcie przy skałce tylko i wyłącznie dla oddania proporcji.

I to koniec wycieczki na Kolorowe Jeziorka i przy okazji Wielką Kopę.
Zachęcam do odwiedzenia tych okolic.
Jeżeli nawet nie zdobędziecie się na wyprawę poza Błękitne Jeziorko to uważam, że i tak warto.
Jest to bardzo ładne miejsce. Ciekawe i jedyne w swoim rodzaju.
Czy nurkowie odnalezli wlascicieli szarego i czerwonego plecaka porzuconych na lawce nad jednym z jeziorek?
Gdzieś tam wypatrzył takie rzeczy? Miałem problem ze zrobieniem zdjęć bez ludzi, było wiele osób, na pewno do kogoś z nich należało to co opisałeś.
Na lawce przy Jeziorku Purpurowym siedzi para z dzieckiem i kazde z nich ma swoj plecak. Obok na lawce znajduja sie jeszcze dwa plecaki.
Przejazd z Redzin przez przelecz i dalej mozna obejzec na Google Street Viewer.
Co Ciebie powstrzymalo przed zlapaniem za ogon jaszczurki zjadanej przez zmije? Mialbys oryginalna pamiatke.
Pan Analityk 🙂 Co do żmii w trakcie obiadu staram się nie ingerować w naturę 🙂
Bales sie pociagnac obiad za ogon.
Urodziłam się w Janowicach ☺
Po wieży widokowej pozostały cztery kamienne podpory-fundamenty z bolcami (jedna zakamuflowała się w darni) oraz kilka pierwszych schodków wejściowych. Jakieś 80 m od szczytu Wielkiej Kopy (ścieżka na prawo skos) znajduje się najpiękniejszy na tej górze punkt widokowy – niezwykle klimatyczne miejsce z ławeczkami z bali i kamiennym kołem na ognisko (nie wiem, czy to legalne). A żmij w tych okolicach jest dostatek.
Jedna podpora jest widoczna na zdjęciu tablicy Wielka Kopa z opartym o słupek workiem śmieci. Teraz ją zauważyłem.
Dziękuję za te informacje. Jak zdrowie pozwoli to sprawdzę. Pozdrawiam. T. Rogus