Dworzec towarowy w Kędzierzynie-Koźlu w rejonie Koźle Zachód to miejsce o bogatej historii.
Oddany do użytku zapewne w 1876r. wraz z linią kolejową w kierunku Racławic Śląskich miał jeden cel.
Służyć sprawnie i długo przeładunkom. W chwili budowy zapewne nikt nie myślał o takim jego końcu. Budowniczowie obiektu wykonali kawał solidnej roboty. Ściany z mocnej klinkierowej cegły wzniesiono na solidnych fundamentach licowanych wapieniem.
Posadzki wylano betonem.
Progi, krawędzie i schody zabezpieczono potężnymi, dopasowanymi w najmniejszych szczegółach, płytami granitowymi.
W oknach, stanowiących doświetlenie magazynu, zamontowano sprowadzone z Francji (albo Belgii) pustaki szklane nazywane popularnie luksferami.



I tak dworzec towarowy pracował nieustannie przez ponad 100 lat.
Po wojnie wykorzystywany był do rozładunku masowych towarów spożywczych głównie dla Koźla.

Po transformacji ustrojowej przechodził z rąk do rąk kolejnych najemców z nieszczególną dbałością o jego stan techniczny.

Niechlubnym epizodem w życiu obiektu była droga ku śmierci Żydów wywożonych z terenów zachodniej Europy do obozów koncentracyjnych i do obozów pracy.

Historia ta ujrzała niedawno światło dzienne i została w miarę dokładnie opisana. Od tego czasu dworzec towarowy stanowi niejako pomnik-symbol fragmentu okrutnej historii tamtych czasów.
Na rampie rozładunkowej stawiono tablice pamiątkowe. Magazyn zamknięto na cztery spusty i nastały lata spokoju w życiu dworca…

Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Budynek przetrwał dwie wojny światowe, PRL i 20 lat po transformacji ustrojowej Polski w nienaruszonym stanie. Przez lata istnienia obiektu nikomu nie przyszło do głowy ogołocić go z czegokolwiek.
Bo i cóż tam cennego mogło być? Okazuje się, że jednak coś się znalazło.
Kilka lat temu, na długo przed odkryciem żydowskiego dramatu związanego z tym miejscem, ktoś dokonał demontażu granitowych elementów, w które była wyposażona budowla. Usunięto wszystkie krawędziowe płyty granitowe, schody, barierki.

Wszystko co było granitowe zostało zastąpione betonem.
Podobno pozyskany granit został załadowany na dwa TIRy i wywieziony daleko poza województwo opolskie.
Cała operacja odbywała się w biały dzień, bez najmniejszych skrupułów.
Podobno nikomu to nie przeszkadzało, bo przecież rampa jest?
Jest.
Stoi?
Stoi.
„Więc czego się czepiacie?”
Na szczęście odwagi brakło na demontaż bruku stanowiącego utwardzenie placu przed dworcem.
Według moich ustaleń bruk granitowy leży ułożony tam od samego początku istnienia obiektu.
I tutaj historia zatoczyła koło.
Gdyby w 1942roku nie rozgrywały się w tym miejscu dramatyczne sceny związane z selekcjonowaniem Żydów być może obiekt nadal byłby demontowany. I dzisiaj nic już by z dawnego oryginału nie pozostało.
Gdyby nie tragedia tego miejsca być może nie byłoby szansy na wpisanie go do rejestru zabytków (do tej pory nikt o tym nie pomyślał?).
Gdyby wcześniej ktoś o tym pomyślał mielibyśmy pięknie zachowaną budowlę przemysłową z XIX wieku i obecnie miejsce pamięci.

Około roku 2006-2007 była tam firma budowlana