Pierwsze tomy z Krakowa, czyli zapomniany fragment historii powstania Biblioteki Powiatowej w Strzelcach Opolskich.

Pierwsze lata władzy ludowej we wspomnieniach Opolan. Instytut Śląski w Opolu Wydawnictwo „Śląsk” Katowice 1971

Przeglądając książki pamiętające głębokie czasy PRL-u trzeba przedrzeć się przez propagandowe warstwy by  znaleźć fragmenty,
które mogą przydać się w poznawaniu najnowszej historii naszej ziemi.
Ziemia strzelecka nie jest moim „rejonem” poszukiwań. Jednak fragment pamiętnika spisany piórem Franciszka Lembasa, nauczyciela z Krakowa, który przybył na Ziemie Odzyskane wiosną 1945 roku,  umieszczony w zbiorze wspomnień pod nazwą

„Pierwsze lata władzy ludowej we wspomnieniach Opolan” urzekł mnie szczególnie.
Ta opowieść po ponad 70-ciu latach, po odsianiu propagandowego kurzu, może być uznana za świadectwo ówczesnego zaangażowania mieszkańców naszej Ojczyzny w powstawanie tego co najważniejsze w indywidualnym rozumowaniu każdego z nich. Ludzie ci z poświęceniem, bez środków finansowych i materialnych angażowali się całkowicie dla idei powstawania ośrodków nowego życia kulturalnego i świata jaki tworzyli na terenie Ziem Odzyskanych. Ile jest prawdy w tych opowiadaniach, trudno ocenić. Trudno też jednoznacznie zarzucić wysysanie z palca poszczególnych historii, albowiem jednak jakiś kawałek prawdy zawsze jest nawet w plotce.
Przeglądając zapisy w Bibliotekarzu Opolskim znalazłem nazwisko autora wspomnień, dyrektora strzeleckiej biblioteki i kilka szczegółów, które pasują do opowiadania Lembasa. Brakuje jednak wątków opisanych we wspomnieniach i nie pasuje data powstania biblioteki podana jako grudzień 1945 roku.
Historia pierwszych zbiorów biblioteki w Strzelcach Opolskich jest tak ciekawa, że nie ośmielam się jej opracowywać dla potrzeb tego mojego felietoniku. Przytoczę ją w całości z zachowaniem pisowni jak w oryginale, tak by czytający mógł  poczuć atmosferę tamtych czasów. Jeśli zgłębicie tekst może dowiecie się co łączy bibliotekę w Strzelcach Opolskich z pałacykiem w Żyrowej. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
A jeżeli chcecie poznać więcej ciekawych historii o bolesnym dla tej ziemi okresie powojennym i początkach Polski Ludowej na Opolszczyźnie to odsyłam do książki.

Biblioteka powiatowa w Strzelcach
Franciszek Lembas

„Już w czerwcu 1945 r. zacząłem rozglądać się za źródłem polskiego słowa drukowanego, za polską książką. Poważnie myślałem o zorganizowaniu biblioteki powiatowej w Strzelcach. Miałem już nawet kandydata na jej kierownika. Był nim Bernard Paprotny z Chebzia, którego poznałem jeszcze w okresie międzywojennym, a który zrządzeniem losu znalazł się na Opolszczyźnie i pragnął właśnie pracować w bibliotece, obcować z książką. Poszukiwania źródeł zdobycia książek, prowadzone na terenie województwa katowickiego, nie przyniosły żadnego rezultatu. Postanowiłem wyprawić się do Krakowa, nie miałem jednak na ten cel żadnych środków finansowych. Któregoś czerwcowego dnia radzieckim samochodem wojskowym dostałem się do Gliwic, potem do Katowic, a stamtąd do celu mojej podróży jechałem pociągiem na odkrytej lorze węglowej tak nabitej ludźmi, że stać można było tylko na jednej nodze. Zazdrosnym okiem patrzyłem na współpasażerów podróżujących na dachach krytych wagonów, którzy w pozycji siedzącej lub leżącej mogli zażywać ciepłego wiosennego słońca. Uważałem ich jazdę za szczyt komfortu!

W Krakowie nie wiedziałem właściwie dokąd się skierować w poszukiwaniu księgozbioru. Zdecydowałem jednak, że pójdę do Kuratorium, bo tam uzyskam najlepsze informacje.  Udałem się wprost do kuratora Wyspiańskiego, który mimo zapracowania przyjął mnie i cierpliwie wysłuchał. Przedstawiłem mu swą prośbę o książki dla terenów świeżo wyzwolonych, czekających na każde polskie słowo drukowane, którego przez tyle wieków miejscowi Polacy pozbawieni byli niemal zupełnie. Kurator Wyspiański nie bawił się w biurokrację: na świstku papieru wystawił mi zlecenie do jakiejś składnicy, gdzie miano mi wydać książki. Uradowany podziękowałem. Ale do osiągniecia mego celu było jeszcze daleko.

Skierowałem się pod wskazany adres, marząc po drodze o wypełnionych szeregami książek  półkach biblioteki w Strzelcach. W pewnej chwili uzmysłowiłem sobie, ze przecież mam tylko gołe ręce, w których niewiele tomów zdołam udźwigać. U ulicznego sprzedawcy na Grodzkiej szczęśliwym trafem kupiłem sześć mocnych papierowych worków. W składnicy książek, po okazaniu pisma kuratora, pozwolono mi wybrać dowolne pozycje leżące na półkach. Zabrałem się szybko do roboty, wybierając co cenniejszą literaturę, przede wszystkim zaś dzieła Kraszewskiego, Sienkiewicza, Orzeszkowej itp. autorów.  Zbliżała się godzina zakończenia pracy, więc po uzupełnieniu zwartości wszystkich sześciu worków wyniosłem je przed gmach, podziękowawszy pięknie pracownikom składnicy. Zostałem sam z owym bagażem, cennym lecz ciężkim, o łącznej wadze około 300 kg, bez środków przewozowych i finansowych. Spostrzegłem jednak, że znajduję się o kilkadziesiąt metrów od jakiegoś placu, na którym stoją samochody wojskowe, przeważnie radzieckie. Pozostawiłem więc na chwilę mój skarb bez żadnego dozoru, by dowiedzieć się dokąd jadą. Jeden z samochodów, wypełniony już pasażerami, miał za chwilę ruszyć do Katowic. Współtowarzysze podróży pomogli mi jakoś upchać worki, po czym usiadłem na mojej zdobyczy, żeby nieco odsapnąć i podsumować owocny dzień. Wszyscy ciekawi byli zawartości worków, pytali, co wiozę – chleb, wędlinę, mydło… Kiedy powiedziałem, że worki wypełnione są książkami dla biblioteki powiatowej, popatrzyli na mnie z politowaniem jak na człowieka pozbawionego pełni rozumu.

Zbliżał się wieczór, samochód ruszył, a ja zmęczony przeżyciami i głodny, szybko zasnąłem. Obudziłem się, kiedy ciężarówka przystanęła na rynku katowickim w pobliżu teatru. Zdjąłem bagaże, usiadłem na nich na ulicy i tak oczekiwałem świtu. Potem znalazłem – z większym już trudem – nową okazję dalszego przetransportowania książek i przed południem znalazłem się w Strzelcach.

Tak więc pierwszy etap na drodze do celu, jakim było stworzenie biblioteki, miałem już za sobą; pierwszy i chyba najtrudniejszy, uwieńczony powodzeniem – zdobyciem w ówczesnych warunkach kilkuset tomów książek.

Lokal biblioteczny, kilkupokojowy, przydzielony nam został w ówczesnym centrum niewypalonej części miasta, blisko placu Wolności. Teraz wspólnie z Bernardem Paprotnym, mianowanym już na kierownika Biblioteki Powiatowej w Strzelcach Opolskich, czyniliśmy starania o remont, umeblowanie i przystosowanie pomieszczeń do potrzeb biblioteki. Dzięki zmyślności Paprotnego w niespełna dwa tygodnie lokal był gotowy. Umeblowany został stylowymi, antycznymi meblami pochodzącymi m. in. z pałacu w Żyrowej, księgozbiór był starannie ułożony na regałach bibliotecznych i wciągnięty do katalogów.

W początkach sierpnia 1945 r. została uroczyście otwarta ta pierwsza chyba na Opolszczyźnie biblioteka powiatowa. Przy udziale władz oświatowych i społeczeństwa otwarcia dokonał starosta Zygmunt Nowak, życząc bibliotece, aby rozkwitała i jak najlepiej służyła rozwojowi kultury w mieście i powiecie, aby drukowane słowo polskie, na które tak długo oczekiwał  polski lud tej ziemi, stało się łatwo osiągalnym chlebem powszednim. Biblioteka szybko zdobyła czytelników, stała się jednym z jasnych promieni nowych czasów, czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w mieście i na Ziemi Strzeleckiej.

Oczywiście Bernard Paprotny nie spoczął na laurach, lecz wykorzystywał każdą okazję dla powiększenia księgozbioru. Przyczyniali się do tego też prywatni ofiarodawcy. Między innymi Jacek Śleziona dostarczył bibliotece starodruki z XVI w., grube tomiska oprawne w skórę, pisane w języku łacińskim i polskim. Tak więc królestwo biblioteczne Paprotnego stopniowo się rozwijało, pomnażając liczbę czytelników i własne zbiory. Bernard Paprotny pracował na tym stanowisku 10 lat.”

Podróż do Opola w 1945 roku. Zdjęcie z książki Pierwsze lata władzy ludowej we wspomnieniach Opolan. autor nieznany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *