Za sprawą tego tweeta
postanowiłem, że pojadę do Opola na rzeczony koncert.
Lubię piosenki starej Warszawy.
Pamiętam je z dzieciństwa z telewizji, niektóre z Koncertów Życzeń, inne ze zwykłych audycji radiowych.
Niestety, obecnie młode pokolenia raczej nie interesują się twórczością epok minionych.
Opole 23.07.2016r.
W Opolu na rynku jak to w sezonie letnim pełno ludzi w ogródkach piwnych.
Udało mi się jednak znaleźć miejsce z widokiem na scenę.
Zespół wystąpił bez opóźnienia o godz. 20.00
Przed sceną zebrała się niewielka ilość osób, zaś ci którzy byli przy stolikach nie wyglądali na zainteresowanych występem.
Sytuacja ulegała pozytywnej zmianie z każdą kolejną piosenką.
O ile oklaski na początku wydawały się słabe i nieliczne o tyle już każde kolejne stawały się głośniejsze i dłuższe. Przed sceną trochę się zagęściło.
Z okolicznych uliczek zaczęli dochodzić ludzie z zainteresowaniem spoglądający w kierunku artystów.
Czy trzeba większej zachęty niż stare piosenki wyśpiewane niesamowicie czystym i dźwięcznym głosem Janka Młynarskiego przy akompaniamencie najprawdziwszych instrumentów?
Przebrzmiały różne przeboje, przeleciało historyczne „Ecie pecie”, które szczególnie zwróciło moją uwagę a dlaczego o tym później…
Wynurzyłem się z mojego zakamarka za parasolami i dołączyłem do tłumu.
Samotny pan bezustannie tańczył przed sceną nie wadząc nikomu, jednak wzbudzając różne odczucia u widzów.
– Czy pani wie kim jest pan, który śpiewa? – zapytałem stojącą obok mnie panią.
– Nie wiem, ale robi to bardzo ładnie.
– To jest syn Wojciecha Młynarskiego.
– Doprawdy? No rewelacja. Muszę kupić ich płytę. Wie pan, to wspaniałe, że oni przyjechali tu do Opola i śpiewają te piosenki. Zwłaszcza tu w Opolu.
– Tak, tak – pokiwałem głową bo i mnie ten pomysł też bardzo się podobał.
Artyści na pożegnanie pożyczyli widzom i sobie jak najwięcej „ecie pecie’ i tą piosenką zakończyli występ.
Wracałem uliczkami od rynku gdy przechodziły obok mnie dwie młode dziewczyny.
– I wiesz, ja bym to kupiła, ale… – mówi jedna do drugiej.
– Ale co? – pyta druga tą pierwszą
– No wiesz, nie ma ecie pecie…
Więc jednak coś zostało w Opolu…
W styczniu 2017r. powstał film o tamtym wydarzeniu.
Zmontowany z amatorskich materiałów i amatorskim sprzętem.
Jest fatalny technicznie, ale jednak cos udało się dzięki niemu utrwalić.
Mam nadzieję, że przybliży choć kawałek atmosfery tego dnia.
Zapraszam.
Tomku,
juz wiem kim byl tanczacy, samotny Pan w kapeluszu.Jest czlonkiem zespolu LOS COLEGOS MOCZYGEMBOS ESPERALOS i przyjechal do Opola z pieknego zaprzyjaznionego z Polska egzotycznego kraju SAN ESKOBAR.
Nie zgadłeś. To był mieszkaniec Opola. Czy jeszcze jest, tego nie wiem. Życzę mu dużo zdrowia 🙂
W tygodniku Polityka jest opublikowana mapa San Eskobar. Nie ma tam Opola jest natomiast Los Samogones. Wtopa Waszczykowskiego jest pierwszej klasy. Pozdrawiam
Nie rozumiem co to ma do mojej sentymentalnej podróży do Opola na koncert?