Kilka lat temu stworzyłem linię produktów z napisem I Love Kędzierzyn-Koźle.
Były to głównie kubki pamiątkowe, magnesiki.
Pomysł miał nawiązywać do słynnego na cały świat I Love New York. Grafika nieco odmienna, by jednak nie wdawać się w zupełne podobieństwo do nowojorskiego produktu. Razem z nimi wprowadziłem na rynek kartki pocztowe z Kędzierzynem-Koźlem i napisem „Pozdrowienia z Kędzierzyna-Koźla” nawiązującym nieco do przedwojennych pocztówek.
Na tej bazie stworzyłem także produkty związane z sąsiednimi miejscowościami, głównie
gmin wiejskich z okolic Koźla.
I co się okazało?
Największym zainteresowaniem wcale nie cieszyły się produkty związane z Kędzierzynem-Koźlem.
Kubki, torby czy magnesiki przypadły do gustu mieszkańcom okolicznych miejscowości.
A jak na gadżety pamiątkowe z Kędzierzynem-Koźlem reagowali sami jego mieszkańcy?
Był tu pewien podział. Mieszkańcy Kędzierzyna salwami śmiechu, ironią, sarkazmem, wręcz nabijaniem się i złośliwością.
Przyznam, że byłem czasem zażenowany, robiło mi się przykro i doznawałem ogromnego rozczarowania i zawodu (tak było np. na jarmarku świątecznym przy starostwie w 2017roku).
Mieszkańcy Koźla czy Kłodnicy już pozytywniej postrzegali pamiątki.
Z czasem starałem się wzbogacić ofertę o produkty niepowtarzalne, rękodzieło.
Tak powstały wykonane techniką witrażu świeczniki nawiązujące do kozielskiej legendy o strąceniu z wieży braci Kozłów. Powstał też herb Koźla.
Herb Koźla pojechał do USA i zapewne gdzieś tam sobie wisi.
Witrażowy świecznik z koziołkami, wysokość ok. 20 cm. Nawiązywał do legendy o strąceniu braci Kozłów z wieży. Wykonanie Dorota Kłeczek. Cena wtedy chyba ok. 80zł.
Kędzierzynianie prosili o kubki w stylu „I hate Kędzierzyn-Koźle” (nienawidzę Kędzierzyna-Koźla), w maskach gazowych, aj low benzen itp. itd.
Zupełnie inaczej niż ja sobie to wyobrażałem.
Nie spełniłem tych oczekiwań i produkcja gadżetów pamiątkowych z logo I Love Kędzierzyn-Koźle (i pozostałe miejscowości) odeszła do historii.
Na pamiątkę tamtych czasów na FB pozostała strona o nazwie „Kędzierzyn-Koźle. Pamiątki regionalne”.
Można ją sobie przejrzeć pod linkiem:
https://www.facebook.com/K%C4%99dzierzyn-Ko%C5%BAle-Pami%C4%85tki-regionalne-128877581090249/?notif_id=1644597925676326¬if_t=page_fan&ref=notif
Od jakiegoś czasu obserwuję chęć wbicia się klinem (chyba przez magistrackich geniuszy) w świadomość mieszkańców i przekonania ich na siłę, że jednak kochają to miasto. Pojawił się pomysł postawienia podświetlanego napisu przy lokomotywie „Zakochaj się w Kędzierzynie-Koźlu”.
Dzisiaj na FB zobaczyłem grafikę z sercem i dwoma kozłami nawiązującą do hasła „I Love Kędzierzyn-Koźle”.
Nieważne, że gdzieś zgubiono trzeciego kozła, pewnie przypadek. Ważne żebyście polubili i się zakochali.
Na marginesie podpowiem twórcy tej grafiki, że wszystkie TRZY kozły w herbie miasta bez problemu wpisują się w serce.
Kochany Kędzierzynie-Koźlu, nie da się na siłę nikogo w sobie rozkochać, do tego nie zmusisz.
By być kochanym miejscem na mapie świata trzeba zapracować, zasłużyć, trzeba być „wypitym z mlekiem matki”, co pokazali mieszkańcy okolicznych miejscowości sięgając po pamiątki w ich wizerunkiem.
Kochać można miejsca z których się wyrosło, najwięcej poprzez sentymenty do lat dziecięcych kojarzących się z beztroską i poczuciem bezpieczeństwa. Taka relacja może zapewne też wywodzić się z przekazywania z pokolenia na pokolenie miłości czy przywiązania do ziemi rodzimej, tej swojej od pokoleń.
Raczej trudno ją wykreować na portalu społecznościowym, chyba że chodzi tylko o zwykły PR i kolejną okazję do wydania publicznych pieniędzy.
Jak my mieszkańcy KK identyfikujemy się z miastem?
Czy sami jako rodzice przekazaliśmy naszym dzieciom zamiłowanie do niego?
Nie wiem jak wyobrażacie sobie miłość do naszego miasta i czy miasto w ogóle można kochać?
Jak można kochać coś od czego ciągle odczuwamy jako mieszkańcy odtrącanie i niechęć? – Mówią o tym głównie młodzi ludzie masowo opuszczając KK po ukończeniu edukacji.
Jak można darzyć miłością twór, w którego w postępowaniu trudno dostrzec sympatię do mieszkańców (a każdy głębiej zainteresowany sprawami miejskimi może odnieść wrażenie, że komuś przeszkadza), gdzie można odnieść wrażenie, że miasto traktuje mieszkańców jak dojną krowę i dawcę kapitału dla określonych grup?
Jak można to wszystko wytłumaczyć i czy aby nieprzypadkowo na końcu okazuje się, że święty Walenty był patronem epileptyków i chorych psychicznie?