Była noc 1/2 lutego (środa/czwartek) 2017roku.
Śnieg sypał od popołudnia w środę do północy, albo i trochę dłużej. W środę wszystko wskazywało na ocieplenie i poprzedni śnieg nabierał ochoty na odwilż. Coś wisiało w powietrzu… Rano przetarłem oczy ze zdumienia. Powietrze stało w miejscu, wszystko co do tej pory znałem z widzenia zniknęło z oczu.
Schowało się za mlekiem, za mgłą.
Gdy podnosiło się słońce mgła powoli zaczynała znikać, a wraz z nią to ciekawe widowisko.
Te chwile do utrwalenia obiektywem aparatu mknęły jak błyskawica. W tym miejscu od 20 lat nie pamiętam takiej sytuacji.
Po wyjechaniu z Dębowej w kierunku Koźla o godz. 9,18 widać było tyle i aż tyle.
Po prawej już nad horyzontem było słońce
za krzyżem…
A tyle było widać Dębowej z tego miejsca.
Niewiele prawda?
Dalej było podobnie.
Słońce jednak z każdą minutą podnosiło się i niszczyło mgłę, nie było czasu do stracenia, wyścig ze słońcem w mgle trwał.
Wygląda jakby droga kończyła się na tym zakręcie…
Widzicie w górnej części pojawiający się błękit nieba? To już działanie słońca.
I poniżej to samo miejsce, ale za naszymi plecami, pod słońce.
I dojeżdżamy do krzyża przy akwenie. Piękne tło, wymarzone do zdjęcia.
Nieosiągalne praktycznie w żadnych innych warunkach.
Szkoda tylko, że nie da się bez tych przewodów, ale cóż mkniemy dalej.
Wszak uciekamy przed słońcem.
Kto zna okolicę ten wie, że znak nie stoi w szczerym polu, a jest za nim jedna z plaż akwenu – „Stodoła”.
I odgradza je od drogi na Dębową barierka, kolorem chwilowo nie pasuje do okolicy w tym wydaniu.
Ot, takie zderzenie natury z cywilizacją.
A słoneczko coraz wyżej.
Mijamy sławną Hula Gulę.
I przed nami wjazd do drogi przy lesie.
Znowu błękit się przebija…
I to samo miejsce, ale za naszymi plecami w kierunku Dębowej, Hula Guli…
I poniżej jeszcze kawałek przy lesie.
Korony drzew w głębi są w słońcu, ich jaśniejszy, biały kolor jest tego dowodem, nad nimi już jest błękit.
I koniec podróży. Jesteśmy przy Nepomucenie.
Tam w tle jest akwen Dębowa.
Za naszymi plecami już wjazd na drogę do Kędzierzyna-Koźla, a tam… szara rzeczywistość.
Dziękuję za uwagę.
Zaczyna poznawać Twoje okolice jak własną kieszeń. Piękne tereny wykadrowane przez wrażliwego obserwatora. Podziwiam, szacun wielki, Tomku:)
zdjęcia zamglone:):)
Fajna okolica, ciekawe zdjęcia, tylko g… widać 😉
No widzisz 🙂 A chwalą jakie to ładne :-)))