W Dębowej w samym środku wsi przy drodze stoi krzyż.
Krzyż został ufundowany w 1922 roku przez mieszkańców wsi.
Jednak nieznany jest powód jego postawienia.
Upływ czasu zrobił swoje i postument przechyla się.
Jest to klasyczny w tej okolicy postument wykonany z piaskowca o przekroju prostokąta.
Rzeźba Chrystusa prawdopodobnie wykonana jest z drewna.
Krzyż z granitu. Sądząc po kształcie nie jest to oryginalny krzyż z 1922 roku.
Jego prosta bryła jest charakterystyczna już dla okresu powojennego, wtedy też trudno było odtworzyć krzyż w kształcie pierwotnym.
Wątpliwości co do oryginalności krzyża znajdą swoje uzasadnienie w dalszej części tekstu.
We wnęce za szybą znajduje się figura Matki Boskiej.
Wnęka posiada promieniste żłobienia wykonane w kamieniu.
Na dwóch płytach marmurowych wyryto napisy.
Jeden z nich mówi informuje o fundatorach:
„Wybudowano przez gminę Dębowa” przy czym gminę należy traktować nie jak współczesny urząd, a społeczność w danym obszarze. Czyli w tym przypadku mieszkańców Dębowej.
A więc „Wybudowano przez społeczność Dębowej”.
Drugi napis jest podziękowaniem Jezusowi Chrystusowi za śmierć za nas i wyrażeniem nadziei, że nie pójdzie ona na marne.
„Dziękuję Ci, Panie Jezu Chryste,
że umierasz za nas aż do teraz,
aby Twoja śmierć i Twój ból
nie były dla nas stracone”.
W pamięci mieszkańców Dębowej zachowała się pewna historia.
Oto kilkadziesiąt lat temu, w okresie powojennym, trzech młodzieńców nie uszanowało tego miejsca. Byli to dwaj bracia i ich kolega.
Gdy wracali nocą z zabawy podchmieleni i w świetnych nastrojach jeden z nich wpadł na pomysł by przewrócić krzyż.
Bracia zaczęli się zmagać z postumentem, jednak ich kolega nie chciał brać w tym udziału. Próbował odciągnąć młodzianków od realizacji haniebnego zamiaru. Niestety nie potrafił ich powstrzymać więc zrezygnowany oddalił się z tego miejsca.
Bracia dopięli swego. Krzyż przewrócił się. Być może właśnie wtedy doszło do uszkodzenia samego krucyfiksu.
Oni zaś, zapewne dumni z sukcesu, poszli sobie do domu.
Czy padła na nich kara boska?
Trudno powiedzieć.
W każdym bądź razie w niedługim czasie, bo na przestrzeni dwóch miesięcy, obydwaj zmarli w nietypowych okolicznościach.
Jakie to były okoliczności chyba na zawsze pozostanie tajemnicą.
Kolega wandali przeżył.
Natomiast krzyż po remoncie wrócił na swoje miejsce.
Trzeba by pewnie przetrzepać lokalna prasę z tamtych czasów by poznać okoliczności śmierci profanatorów. Albo lepiej zaglądnąć do archiwum w poszukiwaniu stosownych akt policyjnych. Jeśli faktycznie zmarli w dziwnych okolicznościach, to ślad jakiś w aktach powinien po tym być. O ile archiwalia przetrwały zawieruchę wojenną.