Ziuta, kotka roztropna.

Był ciepły wiosenny dzień.
Tomek pracował w ogrodzie, na samym jego końcu. Pod sosnami zaplanował zbudować kompostownik. Prace trwały już kilka dni. Ogród był wielki więc wymagał wielkiego kompostownika.
Stukając młotkiem Tomek co kilka minut słyszał miauczenie kota.

 

 

Dobiegało gdzieś zza pleców. Nic dziwnego, wszak w okolicy pełno kotów.
Miauczenie nie ustawało jednak. Wdzierało się w przestrzeń roboczą budowniczego i zaczynało być irytujące.
Tomek rozejrzał się wokół. Cisza, po chwili jednak ponowne miauuu rozdarło ogród.
– Gdzieś u góry? – zaskoczony skierował wzrok na wysoką sosnę rosnącą nieopodal kompostownika w budowie.
Ponowne miauczenieeeee upewniło Tomka, że na sośnie jest kociak.
– To nie dziwię się, że tak się drzesz  – chodź tu do mnie, no spokojnie, złaź z gałęzi.
Kotek był wysoko na sośnie i nie za bardzo wiedział jak zejść, chyba za wysoko.
Jednak ciekawość poznania nowego człowieka przemogły w nim strach i powoli, powoli, z gałęzi na gałąź zsuwała się szarobura kulka. Aż w końcu wpadła z ostatniej gałęzi prosto w ręce Tomka.
– Dzień dobry kocie – zagadał Tomek.
Odpowiedzią było wcieranie się głową w ramię i mruczenie.
– Co my tu mamy? O, szanowna pani przyszła do mnie do ogrodu? – Tomek upewnił się z kim ma do czynienia.
Ponowne miauczenie.
– No to dobrze, witam panią i zarazem do widzenia. Wracaj do domu.
Kotka jednak nie zamierzała opuszczać ogrodu Tomka. Przez najbliższe dwie godziny cierpliwie czekała, aż ten skończy prace przy kompostowniku i gdy zabrał się z narzędziami do domu podążyła za nim.
W domu obecność kotki nie wywołała specjalnego entuzjazmu.
Tu na wsi kotów jest mnóstwo. Nawet jeśli nie ma swojego to sąsiednie okazy penetrują ogród i posesję w poszukiwaniu spokoju i pożywienia. Nowoprzybyła połasiła się do wszystkich domowników, zajrzała za nosem do kuchni. Tam usiadła grzecznie przy lodówce i zmrużyła oczy.
– Wariactwo – pomyślał Tomek – może jeszcze powiesz czego sobie życzysz?
– Miauuuu – odparła kocica.
– Jasne, jasne, mleko mam, proszę. Mięcho? Tomek zajrzał do lodówki – jest coś na obiad. Co mi tam podzielę się.
Kocica wypiła, zjadła, oblizała się, uporządkowała futro i umościła się na fotelu.
– To musi być jakiś domowy kot, co on tu robi?- rozmyślał Tomek kładąc się spać.
Kocica spała smacznie na fotelu i ani myślała zmieniać pozycję.
– A co będzie jak w nocy napaskudzi w domu?
Tomek wystawił przed domem na ganku karton wymoszczony starym ręcznikiem. Masz to kotko do spania a jak nie to sobie połazisz i może dom znajdziesz?
Kotka spędziła tak kilka dni w domu i przed domem Tomka i jego rodziny.
Ponieważ wszystkie zwierzęta w ich domu miały swoje imiona kotka została mianowana Ziutą.
Czasem stołowała się w kuchni a czasem sama przynosiła coś na obiad. A to myszkę martwą, a kreta sztywnego a nawet i ptaszka. Co tam akurat upolowała.
Wszyscy domownicy polubili kotkę. Spała w domu lub w pudełku przed domem na ganku.
Przytyła, futerko świeciło się pięknie od wykarmienia. Nabrała kształtów…
Aż nocy pewnej czerwcowej burza była ogromna. Pioruny waliły ile wlezie nad chałupą Tomka. Deszcz lał ze wszystkich stron, strugami niczym z wiader. Świata nie było widać.
– Ziuta została na dworze, szkoda jej. Mam nadzieję, że nie zmoknie i jakoś sobie poradzi – pomyślał przez chwilę gdy się przebudził po kolejnym i kolejnym grzmocie.
– Daj spokój, to przecież kot jest, poradzi sobie – odparła przez sen żona Tomka.
Rzeczywiście Ziuta sobie poradziła. Rano pierwsze kroki Tomek skierował na ganek do kartonu mieszkalnego Ziutki.
– O matko – krzyknął z zaskoczenia.
W kartonie oprócz Ziuty znajdowało się 5 malusieńkich kotków. Spały grzecznie przy mamusi.
Czyściusieńkie, wylizane. Ziuta patrzyła spokojnymi oczami na Tomka.
– Wcale nie byłam gruba – mruknęła z lekkim dąsem.
– Widzę widzę – wyszeptał zaskoczony.
Czas mijał. Karton z kotami wylądował w domu. Bo strach było je zostawić na dworze bez ukrycia.
Koty bowiem chowają swoje potomstwo aż do usamodzielnienia.
Te dni, tygodnie, miesiące mijały spokojnie. Małe psotniki mieszkały z mamą w wybranym przez nią miejscu na gołej podłodze pod szafą z książkami.
Na nic zdały się przeprowadzki do pięknych nowych kartonowych mieszkań. Każda taka narzucona przez Tomka i jego rodzinę przeprowadzka kończyła się powrotem kociej rodzinki pod szafę.
– Skoro tak chcesz to proszę bardzo, ale jakby co to tam masz ekskluzywny karton – zażartował Tomek.
Ziuta pięknie odchowała maluchy. Cała zgraja była bardzo czysta, nie brudziły w mieszkaniu. Coraz częściej wychodziły na taras na spacer i poznawanie świata. Zaczynały się psoty, figle. niektóre były trochę męczące jak np szarpanie firanek, czy wspinanie się po siatce przeciwko owadom założonej w oknie balkonu.
Z całej rodziny w domu Tomka pozostała Ziuta i dwie córki. Córki został wysterylizowane i mieszkały spokojnie. Ufne i naiwne łasiły się do każdych wyciągniętych rąk. Aż pewnego dnia zniknęły sprzed bramy posesji.
Ziuta zaś?
Cóż Ziuta, pewnego dnia rano nie pojawiła się w domu.
Nikt nie wie jak zakończyła się jej nocna eskapada.
Podobno w sąsiedniej wsi któregoś dnia słychać było głośne miauczenie w jednym  z ogrodów.
Ale, kto by tam w bajki wierzył.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *